Forum www.grhkarpaty.fora.pl Strona Główna www.grhkarpaty.fora.pl

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

O DWÓCH WOJTKACH

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.grhkarpaty.fora.pl Strona Główna -> Historia we wspomnieniach
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lukSLOV
GRH Karpaty



Dołączył: 04 Gru 2010
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Międzyświeć

PostWysłany: Sob 19:49, 04 Gru 2010    Temat postu: O DWÓCH WOJTKACH

Stale utrzymuję kontakt z naszym dobrym znajomym-kapralem podchorążym Wojciechem Narębskim,który jest ostatnim żyjącym żołnierzem 22 Kompanii Zaopatrzenia Artylerii(tej w której był niedzwiedz Wojtek).
Taki ciekawy list otrzymałem:

Rocznicowe refleksje żołnierza 2 Korpusu Polskiego

Kiedy na początku 1940 r. wstępowałem w Wilnie do tajnej organizacji niepodległościowej „Związek Wolnych Polaków”, by przez ponad rok uczestniczyć w kolportażu pisma „Za naszą i waszą wolność”, nie przypuszczałem, że zrządzeniem losu pod tym historycznym hasłem legionów Dąbrowskiego będzie mi dane służyć Polsce przez kilka wojennych lat. Tymczasem jednak było aresztowanie, więzienie na Łukiszkach i w Gorkij, t.zw. amnestia i szczęśliwe spotkanie z grupą naszych podoficerów, dzięki którym w październiku 1941 r. zgłosiłem się ochotniczo w Buzułuku do tworzącej się tam Armii Polskiej na Wschodzie. Przydzielono mnie do 9 Dywizji Piechoty, która tworzyła się w uzbeckim Margiełanie. Jednostka ta została w ramach pierwszej ewakuacji przeniesiona na Bliski Wschód i weszła w skład utworzonej w Palestynie 3 Dywizji Strzelców Karpackich, której znaczna część kadry i nazwa pochodziła od wsławionej zwycięskimi bojami na pustyni libijskiej Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich. Jednak kilkumiesięczny pobyt w szpitalu, będący, zdaniem lekarzy, konsekwencją przeżyć więziennych, sprawił, że przeniesiono mnie do 22 Kompanii Zaopatrywania Artylerii, z którą związane były moje dalsze wojenne koleje losu. Była ona znana ze względu na posiadanie maskoty - brunatnego niedźwiedzia Wojtka, uratowanego od śmierci w niemowlęctwie gdy przebywała ona w Persji. Towarzyszył on Kompanii przez cały jej szlak wojenny i dokonał żywota w ogrodzie zoologicznym w Edynburgu po rozwiązaniu Korpusu. A w Muzeum Sikorskiego w Londynie znajduje się jego statuetka. Dziejom Wojtka poświęcone jest książeczka W.A.Lasockiego „Wojtek spod Monte Cassino” i większe anglojęzyczne wspólne opracowanie tego autora z Geoffrey Morgan’em „Soldier Bear”. Podczas kampanii włoskiej Wojtek był znany w całej 8 Armii Brytyjskiej, której nasz Korpus podlegał, będąc częstym tematem artykułów w „8th Army News”. Tak to dziwnym
zrządzeniem losu związane zostały drogi wojenne dwóch Wojtków.

Po przejściu przeszkolenia wojskowo-motorowego w Palestynie nasza kompania niemal rok stacjonowała koło Kirkuku w północnym Iraku. gdzie woziliśmy zaopatrzenie aż z odległego o siedem dni uciążliwej jazdy przez pustynię Egiptu. We wrześniu 1942 r. zostałem odkomenderowany na Kursy Maturalne przy obozie naszych junaków-kadetów w Barbarze a w lutym 1944 r. uzyskałem małą maturę, upoważniającą do późniejszego ukończenia szkoły podchorążych. Było to przejawem troski Dowództwa naszego Korpusu o wykształcenie i przyszłość jego młodych żołnierzy, którym wypadki wojenne przerwały edukację. W związku z tym dołączyłem do mojej kompanii dopiero w kwietniu, gdy stacjonowała ona koło Venafro, ok. 20 km od linii frontu w masywie Monte Cassino-Monte Cairo, przygotowując się do trudnego zadania zaopatrywania naszych pułków artylerii ciężkiej. Drogę morską z Port Saidu do Taranto odbyłem na pokładzie M/S „Batory” pod biało-czerwoną banderą, co było dla mnie wzruszającym przeżyciem, porównywalnym z uczuciem jaki odczuwał J. Słowacki pisząc wiersz „Smutno mi Boże...”
W międzyczasie nasz Korpus przeszedł swój chrzest bojowy, biorąc udział w walkach pozycyjnych w wysokim Apeninie nad rz. Sangro w warunkach śnieżnej zimy. Tak powitała polskich żołnierzy słoneczna Italia.
Ostatnie 10 dni przed rozpoczęciem bitwy o Monte Cassino woziliśmy 4-tonowymi wozami amunicję artyleryjską nocami, bez świateł, krętymi i ostrzeliwanymi drogami przez Acquafondata, kierując się wskazówkami naszych doświadczonych żandarmów, ostrzegających przed miejscami szczególnie niebezpiecznymi, gdzie, jak głosiły napisy „zginęło wiele ludzi i zwierząt - nie bądź głupi nie daj się zabić”. Każdy wóz był prowadzony przez dwóch kierowców. W ciemne, bezksiężycowe noce na trudniejszych krętych odcinkach drogi jeden z nas szedł przed wozem z białym ręcznikiem na plecach, wskazując jak brać poszczególne zakręty. Dzięki temu w okresie przed bitwą mieliśmy tylko jeden wypadek stoczenia się wozu z amunicją w przepaść. Naszej pracy nie można było jednak porównać z warunkami, w jakich musiała walczyć piechota, zalegająca w trudnodostępnym wapiennym masywie górskim naprzeciwko ufortyfikowanych pozycji nieprzyjaciela na prymitywnych stanowiskach, utworzonych ze „składaków” z głazów. O jakimkolwiek okopaniu się w twardych wapiennych skałach na pozycjach odległych kilkadziesiąt a niekiedy i mniej metrów od niemieckich bunkrów nie mogło być mowy. Wielkim problemem było także zaopatrywanie oddziałów liniowych w amunicję, żywność i wodę, ponieważ dolina Rapido u podnóża masywu Monte Cassino-Monte Cairo, podobnie jak i nasza droga dojazdowa do stanowisk artylerii, były oskrzydlone od północy górskim grzbietem Cifalco. Dlatego dolina ta była stale zadymiana a ruch oddziałów i pojazdów był możliwy tylko w nocy. Każda z naszych dwóch jednostek piechoty: 3 Dywizja Strzelców Karpackich i 5 Kresowa Dywizja Piechoty miały na pierwszej linii po jednym batalionie przesłonowym. W pierwszym przypadku zajmował on pozycje na grzbiecie Głowa Węża - wzg.593 ,na stoku tego ostatniego, a w drugim na południowym stoku grzbietu Monte Castellone-wzg.706 nad Widmem. Pozostałe bataliony, które miały nacierać, rozmieszczono w nielicznych zagłębieniach w wapiennym masywie aby do pewnego stopnia uchronić je od ognia artylerii i moździerzy. W przypadku 3 DSK były to dwie misy krasowe na Colle Maiola a w 5 KDP - jary na stoku grzbietu Monte Castellone -wzg. 706 nad jedyną dojazdową Drogą Polskich Saperów. Należy przy tym podkreślić, że odpryski skały wapiennej po uderzeniu pocisków powodowały zazwyczaj trudniejsze do zagojenia rany niż odłamki metalu. Działania obu dywizji wspierały czołgi 4 Pułku Pancernego, które zajęły pozycje między ich stanowiskami u wylotu Drogi Polskich Saperów w pobliżu t. zw. Gardzieli. Natomiast skrajne skrzydła naszego ugrupowania zabezpieczały spieszone pułki kawalerii pancernej: od strony klasztoru 12 Pułk Ułanów Podolskich, podczas gdy szczyt i północne stoki Monte Castellone oraz wioskę Caira obsadziły szwadrony 15 Pułku Ułanów Poznańskich i Pułk Ułanów Karpackich. Biorąc pod uwagę te bardzo niekorzystne warunki terenowe, uniemożliwiające wprowadzenie na linię większych sił aby uzyskać niezbędną przewagę liczbową oddziałów atakujących, jak również to, ze naszym przeciwnikiem były doborowe jednostki niemieckie, w tym 1 Dywizja Spadochronowa, trzeba z naciskiem podkreślić, że zwycięstwo w tej niezwykle krwawej bitwie odniesiono przede wszystkim dzięki waleczności i determinacji polskiego żołnierza. Należy przy tym podkreślić, że w przeciwieństwie do pozostałych jednostek alianckich, biorących udział w bitwie o Rzym, działania naszego Korpusu były wspierane jedynie na lewym skrzydle przez okrążające masyw Monte-Cassino-Monte Cairo od strony doliny Liri 13 Korpus Brytyjski i 1 Korpus Kanadyjski. Przebieg bitwy o Monte Cassino jest dobrze znany z wielu publikacji na ten temat. Dlatego nie będę go tutaj omawiać. Chciałbym tylko przypomnieć, że bitwa ta nie zakończyła się 18 maja zatknięciem naszej flagi na ruinach klasztoru. Następnego dnia brawurowym natarciem na Passo Corno włamali się w linię Hitlera Ułani Karpaccy a ciężkie boje 6 Pułku Pancernego i resztek wykrwawionych batalionów naszej piechoty oraz 12 Pułku Ułanów Podolskich o inny bastion tej linii - Piedimonte San Germano - trwały do 25 maja. Tego samego dnia patrol 15 Pułku Ułanów Poznańskich zatknął na najwyższym szczycie masywu Monte Cairo (1669 m) biało-czerwony sztandar.
Warto dodać, że zwycięstwo sił sprzymierzonych w bitwie o Rzym nie zostało w pełni wykorzystane z winy dowódcy 5 Armii Amerykańskiej gen. Marc Clarka, który, pragnąc być
wyzwolicielem Wiecznego Miasta, zamiast odciąć drogę odwrotu pokonanych dywizji niemieckich, pozwolił na planowe wycofanie się ich na kolejną linię oporu.
W związku z zaistniałą sytuacją 2 Korpus Polski, mimo nie w pełni zaleczonych ran po bitwie o Monte Cassino, został już w połowie czerwca 1944 r. skierowany na odcinek nadadriatycki, otrzymując bardzo ważne z logistycznego punktu widzenia zadanie jak najszybszego zdobycia ważnego portu Ancona. Celem wzmocnienia naszych sił dowództwu Polskiego Korpusu podporządkowano 20-tysięczny Włoski Korpus Wyzwolenia (Corpo Italiano di Liberazione - CIL) gen. U. Utili i grupę partyzancką z Apeninu „Maiella” oraz przydzielono 2 pułki artylerii brytyjskiej i 7 Pułk Huzarów (pancerny). Podczas kampanii adriatyckiej zrealizowało się tym samym w pełni , zainicjowane już podczas walk nad rz. Sangro, polsko-włoskie braterstwo broni, mające piękną historyczną tradycję bojów „Za naszą i waszą wolność” legionów Dąbrowskiego, i włoskich ochotników-powstańców 1863 r.
Warunki geomorfologiczne powierzonego nam odcinka frontu były bardzo sprzyjające działaniom obronnym i opóźniającym nieprzyjaciela. Obniżający się ku morzu od wysokiego Apeninu płaskowyż, szerokości 25-40 km, poprzecinany był licznym dolinami rzek, rozdzielonych pasmami wzgórz, na których usadowiły się, mogące służyć jako obronne bastiony, urokliwe włoskie miasteczka. Nieliczne, poza nadmorską Via Adriatica, drogi, linie kolejowe i mosty były systematyczne niszczone przez Niemców a brody i objazdy minowane.
Ponadto kierowcy pojazdów musieli bardzo uważać ze względu na pozostawianie przez nieprzyjaciela licznych pułapek, które przy szybkim początkowo przesuwaniu się frontu powodowały sporo strat, zwłaszcza, że pracując często nieprzerwanie kilkadziesiąt godzin dla dostarczenia czołowym oddziałom wystarczającej ilości amunicji, żywności i paliwa, byliśmy bardzo zmęczeni. Pamiętam, że miały miejsce nierzadkie przypadki zaśnięcia nad kierownicą. .Dzięki wspaniałej pracy saperów nasze czołowe oddziały, pokonując liczne przeszkody, posunęły się w ciągu pięciu dni o ok. 100 km, docierając do rzeki Chienti, gdzie nieprzyjaciel stawił zdecydowany opór. Próba przełamania go z marszu przez 3 batalion Strzelców Karpackich nie powiodła się, przy czym Karpatczycy ponieśli dotkliwe straty a wśród poległych był również ich kapelan, kawaler Virtuti Militari, ks. kpt. Stanisław Targosz.
W ciągu tygodnia wszystkie jednostki polskie i włoskie dotarły do linii tej rzeki, przy czym odcinek nadmorski obsadziła 3 Dywizja Strzelców Karpackich (3 DSK)mając na lewo od siebie oddziały 5 Kresowej Dywizji Piechoty (5 KDP). Natomiast słabo wyposażone w środki transportowe i nie dysponujące bronią pancerną jednostki włoskie zabezpieczały lewe skrzydło zgrupowania, działając wzdłuż stoków Apeninu. Należy podkreślić, że podczas kampanii adriatyckiej 2 Korpus Polski wraz z podporządkowanymi mu jednostkami działał zupełnie samodzielnie, oddzielony od pozostałych korpusów 8 Armii Brytyjskiej wysokim i niemal bezdrożnym pasmem górskim.
Wobec pełnej koncentracji naszych oddziałów Niemcy wycofali się planowo za ostatnią przeszkodę wodną przed Ankoną - rz. Musone i jej dopływ Fiumicello. Dlatego pierwszym zadaniem jednostek, dowodzonych przez gen. Andersa, było ich przekroczenie. Po zajęciu
1 lipca przez 3 DSK Loreto, działający na prawym skrzydle Ułani Karpaccy sforsowali w walce Musone i niebawem opanowali teren nadmorski od rz. Aspio po m. Numana. Za ułanami rzekę przekroczyły bataliony 2 Brygady SK i czołgi 6 Pułku Pancernego, rozpoczynając wstępną bitwę o Ankonę, nazwaną później „loretańską”. Wzorowe ich współdziałanie wzdłuż grzbietu za Musone, wsparte następnie wprowadzeniem do akcji 7 Pułku Huzarów oraz natarciem batalionów 1 Brygady SK i czołgów 1 Pułku Ułanów Krechowieckich z południa, doprowadziły do zdobycia kolejno Castelfidardo (3 lipca), Badia (4 lipca), Osimo (5 lipca) i Monte San Pietro (6 lipca).
Równocześnie bataliony lewoskrzydłowej 5 KDP, poprzedzane 15 Pułkiem Ułanów Poznańskich, przekroczyły potok Fiumicello pod San Biagio (1 lipca) Współpracując z
4 Pułkiem Pancernym stoczyły one następnie ciężkie walki w widłach Fiumicello i Musone, zdobywając kolejno Centofinestre, Cura Nuova (3 lipca), S. Margherita, Montoro (4 lipca) i Tornasano (5-8 lipca), skąd włoska dywizja „Nembo” ruszyła do zwycięskiego boju i, przy wsparciu czołgów 4 P.Panc. i 12 Pułku Ułanów Podolskich, zdobyła desperacko bronione przez Niemców Filottrano (8-9 lipca). Warto dodać, że na początku walk o to miasto został ciężko ranny i stracił nogę por. Kazimierz Gurbiel, dowódca patrolu, który na ruinach klasztoru zatknął nasz sztandar. W 1990 r. Rada Miejska Filottrano nadała mu obywatelstwo honorowe tego miasta.
W tym samym czasie działające na prawym skrzydle Kresowej bataliony 5 Wileńskiej BP przekroczyły Musone i zdobyły ważne punkty strategiczne Palazzo del Canone (6 lipca) i Palazzo Simonetti (8 lipca), położone już w pobliżu opanowanych przez 3 DSK pozycji na Monte S. Pietro. W ten sposób obie nasze dywizje znalazły się za ostatnią przeszkodą wodną przed Ankoną i zajęły dogodne pozycje do decydującej bitwy o ten ważny port.

Główna bitwa o Ankonę rozegrana została w dniach 17-19 lipca. Cała ta operacja miała charakter manewru okrążającego. Natarcie przełamujące niemiecką linię obrony przeprowadzone zostało z rejonu zajętego przez 5 KDP w głębi lądu przez trzy pułki 2 Brygady Pancernej, wsparte 16 batalionem zmotoryzowanej piechoty, przy równoczesnym ataku 5 Brygady Wileńskiej i 3 batalionu SK, wsparte czołgami 4 Pułku Pancernego, na kluczowe pozycje nieprzyjaciela S. Paterniano - Monte della Crescia – Santo Stefano. Warto dodać, że we wstępnej fazie bitwy użyto z powodzeniem wprowadzone nocą na pierwszą linie ciężkie działa 7 Pułku Artylerii Przeciwpancernej, zaopatrywanego przez moją 22 Kompanię, które ogniem bezpośrednim zniszczyły wiele umocnionych gniazd oporu przeciwnika. Równocześnie na odcinku nadmorskim przeprowadzono akcję pozorowanego przygotowywania do głównych działań ofensywnych na prawym skrzydle Korpusu. Polegały one na nękającym ogniu artylerii i niezwykle wzmożonym ruchu pojazdów, w czym bardzo aktywny udział wzięła moja kompania transportowa. Nasze wozy przez wiele godzin jeździły w tumanach kurzu po przyfrontowych drogach, podobnie jak czołgi pułków pancernych, przemieszczających się w rejon wyjściowy do głównego natarcia. Jak się okazało, dzięki tym działaniom część niemieckich jednostek została przesunięta na odcinek nadmorski.
Rankiem 17 lipca dobrze zgrane natarcie pułków pancernych i piechoty, poprzedzone skutecznym ogniem ponad 240 dział, doprowadziło do szybkiego przełamania umocnionej linii obrony nieprzyjaciela na wzgórzach Monte Torto, Monte Bogo i Croce San Vincenzo przez czołgi, wsparte batalionem piechoty, kompanią komandosów i 15 Pułkiem Ułanów Poznańskich, oraz na Monte della Crescia - Santo Stefano przez Brygadę Wileńska i 3 batalion SK. W nocy 17/18 lipca pancerniacy, zgodnie z planem, dotarli do Agugliano a piechota zajęła Offagna. Dalszy przebieg operacji okrążającej został, niestety, zaburzony wskutek śmierci podczas tych działań szefa sztabu 2 Brygady Pancernej mjr. dypl. S. Drzewieckiego, odpowiedzialnego za organizację ruchu oddziałów podczas drugiej pościgowej fazy tej bitwy. Powstałe zatory pojazdów pancernych i transporterów na nielicznych drogach spowodowały opóźnienie manewru, mającego na celu odcięcie drogi odwrotu oddziałów, broniących rejonu Ankony. Ponadto Niemcom udało się utworzyć dwie linie oporu, broniące dostępu do drogi nadmorskiej i doliny rzeki Esino oraz zaminować dojścia do Via Adriatica. Wskutek tych utrudnień pierwszy polski oddział 17 Lwowski BP ze szwadronem czołgów 4 P. Panc. dotarł do wybrzeża Adriatyku koło Torrette a Mare (kilka km na północ od Ankony) dopiero ok. godz. 18, gdy znaczna część oddziałów niemieckich zdołała się już wycofać poza rz. Esino. Kilka godzin wcześniej działający na odcinku nadmorskim Pułk Ułanów Karpackich, wsparty dowodzona przez polskich oficerów i podoficerów kompanie włoskich komandosów, zwaną 111 Kompanią Ochrony Mostów (111 KOM), zdołał pokonać opór nieprzyjaciela w wyniosłym masywie Monte Conero i o godz.14.30 jego czołowy szwadron wkroczył przez bramę św. Stefana do Ankony. Warto przypomnieć, że w akcji tej poległ od wybuchu miny kawaler Virtuti Militari por. Adolf Bocheński, jedna z legendarnych postaci 2 Korpusu. Tego samego dnia dotarły do Ankony bataliony 3 DSK i wraz z ułanami zajęły i zabezpieczyły port, stację kolejową i najważniejsze obiekty tego bardzo zniszczonego przez naloty alianckie miasta.
Zwycięstwo w bitwie o Ankonę okupione zostało dotkliwymi, ale w stosunku do jego znaczenia dla całego frontu włoskiego umiarkowanymi stratami. Wynosiły one 470 poległych, 1740 rannych i 85 zaginionych. Straty niemieckie ocenia się na ok. 800 zabitych i tyle samo wziętych do niewoli oraz ok. 2400 rannych Zniszczono przy tym i zdobyto wiele sprzętu wojskowego, w tym 10 czołgów lub dział samobieżnych, 40 dział różnego rodzaju i bardzo wiele broni ręcznej. Wożąc szlakiem tych bojów zaopatrzenie dla naszych oddziałów miałem możność naocznie przekonać się o rozmiarach klęski nieprzyjaciela, mijając liczne porzucone i zniszczone pojazdy.
Nie ulega żadnej wątpliwości, ze zdobycie Ankony było największym samodzielnym sukcesem operacyjnym 2 Korpusu Polskiego w całej kampanii włoskiej. Warto przy tym podkreślić, że podczas zwycięskiej bitwy o Ankonę, jak również całej kampanii adriatyckiej, żołnierz polski walczył ramię w ramię z żołnierzem włoskim, w imię historycznych haseł,
głoszonych przez legiony Dąbrowskiego „Za naszą i waszą wolność - Per la nostra e la vostra libertŕ” ” i „Ludzie wolni są braćmi - Gli uomini liberi sono fratelli”. Dlatego jest rzeczą niezrozumiałą dla nas, uczestników kampanii włoskiej, że pozostaje ona niesłusznie jakby w cieniu bitwy o Monte Cassino. Może o tym świadczyć pominięcie daty 18 lipca w tegorocznym kalendarzu rocznicowym, wydanym przez Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. Władze Ankony długo pamiętały o dacie wyzwolenia tego portu przez Polaków, umieszczając, w wyniku spotkań i korespondencji ze mną, w 1974 r. na bramie św. Stefana a w 1984 r. ,dzięki inicjatywie b.żołnierzy 2 Korpusu zamieszkałych w tym rejonie, w gmachu Rady Miejskiej tablice pamiątkowe. Natomiast nic nam nie było wiadomo o uroczystościach w 50-lecie tej historycznej daty. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności znalazł się człowiek, który przerwał to dziwne milczenie. Jest nim Dr Giuseppe Campana, pod którego redakcją ukazał się w 1999 r. przetłumaczony z angielskiego „Rapporto sulle operazioni del II Corpo Polacco nel settore adriatico”. Ten prawdziwy przyjaciel Polski nie poprzestał na tym. W wyniku zainicjowanej moim listem z wyrazami podzięki i uznania ciekawej i bogatej korespondencji, powstał projekt przygotowania monografii bitwy o Ankonę, która właściwie nie doczekała się dotąd pełnego opracowania. Tymczasem Włosi wydali cenną książkę o kilkudniowej bitwie o Filottrano. Opisano w niej m.in. bardzo szczegółowo działania naszej 5 KDP, 12 P. Ułanów Podolskich i 4 P. Pancernego, które umożliwiły ich dywizji „Nembo” zdobycie tego miasta. Kilkuletnia praca nad zbieraniem materiałów i publikacji polskich, brytyjskich, włoskich i niemieckich, w której miałem przyjemność uczestniczyć, zaowocowała wydaniem w grudniu 2002 r. książki „La Battaglia di Ancona del 17-19 luglio 1944 e il II Corpo d’Armata Polacco”. Zyskała ona bardzo dobre opinie historyków ostatniej wojny i należy żywić nadzieję, że zostanie przetłumaczona na język polski. Równocześnie przypomniała ona władzom Ankony i regionu Marche o zasługach i ofierze Polaków dla wyzwolenia tego pięknego nadadriatyckiego kraju i miasta, o czym świadczy malowniczo położony nasz cmentarz wojenny w Loreto. Dlatego też Ankona święciła bardzo uroczyście 60-lecie jej wyzwolenia, przy czym plac przy Bramie św. Stefana nazwano „Largo 2o Corpo d’armata polacco”. Podniosłe uroczystości rocznicowe miały również miejsce w 2008 r. w Ankonie, Loreto i Filottrano.Włosi więc pamiętają. Nie powinni zapominać o tej bitwie i rocznicy również Polacy.

Po zdobyciu Ankony najważniejszym zadaniem naszego Korpusu było odrzucenie nieprzyjaciela na taką odległość aby można było uruchomić bezpieczne działanie tego szybko odbudowanego portu. Miało to ogromne znaczenie dla usprawnienia zaopatrzenia jednostek 8 Armii Brytyjskiej, przygotowujących się do przełamania ostatniej ufortyfikowanej niemieckiej linii oporu wzdłuż północnego łuku Apeninu, zwanej linią Gotów. Mimo znacznego osłabienia obu niemieckich dywizji nie było to zadanie łatwe, ponieważ zarówno 71-a jak i 278-a otrzymały uzupełnienia w ludziach i sprzęcie. Ponadto wskutek wycofania z Włoch 100-tysięcznego Francuskiego Korpusu Ekspedycyjnego i kilku innych jednostek, które miały lądować w południowej Francji, odcinek naszego Korpusu został poszerzony do ok. 65 km W związku z tym na skrzydle zachodnim mieliśmy przed sobą dodatkowo oddziały 5 Dywizji Górskiej. Na ten trudny odcinek wysokogórski w rejonie Fabriano-Sassoferrato-Morello kierowano kolejno wzmocnione działami samobieżnymi i saperami Pułk Ułanów Karpackich, a następnie 15 Pułk Ułanów Poznańskich, który niebawem został zluzowany przez Włoski Korpus Wyzwolenia (CIL). Mimo tych trudności, po zaciętych walkach obu naszych dywizji, wspartych bronią pancerną, na wzgórzach między rzekami Misa i Cesano, główne siły przeciwnika zostały 9 sierpnia zmuszone do wycofania się za tę drugą przeszkodę wodną.
Została przy tym wyzwolona Senigallia, która co roku obchodzi rocznicę jej wyzwolenia przez Polaków. Warto przy tym dodać, że na miejscowym cmentarzu pochowany został znany nasz lekarz i społecznik Józef Mianowski (1804-1879), którego imienia była ceniona przedwojenna Kasa, promująca m.in. wydawanie podręczników akademickich. Ponadto w Senigalii mieszka rodzina wybitnego konstruktora mostów Stanisława Kierbedzia (1810-1899) a jego pra-prawnuczka jest działaczką Stowarzyszenia Polsko-Włoskiego w rejonie Marche. Artylerzysta 3 DSK Tadeusz Czerkawski opisał w swej wspomnieniowej książce „Byłem żołnierzem generała Andersa” wizytę w „villa Kerbedz” z przeprosinami za ustrzelenie wieżyczki tej willi, na której zauważono niemieckiego obserwatora . Prawa wojny są, niestety, nieubłagane.
Osłabienie odcinka frontu włoskiego w Apeninie Toskańskim skłoniło naczelne dowództwo wojsk sprzymierzonych do zmiany planu przełamania linii Gotów - przeniesienie głównego uderzenia nad Adriatyk. Jednym z argumentów było uruchomienie portu w Ankonie, co znacznie usprawniło zaopatrzenie działających w tym rejonie jednostek. W związku z tym nasz Korpus otrzymał zadanie maksymalnego osłabienia sił przeciwnika i zepchnięcia go za rzekę Metauro, skąd miało ruszyć główne natarcie przełamujące I Korpusu Kanadyjskiego i V Korpusu Brytyjskiego, które skrycie zajmowały pozycje na zapleczu naszych jednostek. Były one rozmieszczone wzdłuż rz. Cesano od wybrzeża Adriatyku po rejon Pergola w Apeninie w następującej kolejności: 3 DSK, 5 KDP, Zgrupowanie Kawalerii, Grupa Maiella i Włoski Korpus Wyzwolenia. W skład Zgrupowania Kawalerii, poza dwoma polskimi pułkami - Ułanów Karpackich i 12 Ułanów Podolskich, wszedł przydzielony do naszego Korpusu na ten okres walk nad Adriatykiem brytyjski pułk przyboczny dworu królewskiego Household Cavalry Regiment. Na zapleczu w rejonie Senigalii zgrupowano cztery pułki 2 Brygady Pancernej.
19 sierpnia rozpoczęła się jedna z najcięższych i najważniejszych bitew drugiego Korpusu natarciem wzdłuż wybrzeża batalionów obu brygad 3 DSK i 6 Brygady 5 KDP, wspartym czołgami 1 Pułku Ułanów Krechowieckich i 4 Pułku Pancernego. Mimo zdecydowanego oporu 278 DP, wzmocnionej działami szturmowymi i przeciwpancernymi, niemieckie pozycje obronne na wzgórzach Mondolfo, San Costanzo i Il Vicinato zostały do wieczora przełamane. 20 sierpnia do akcji weszły dwa pozostałe pułki 2 Brygady Pancernej, która wzmocniona 17 batalionem 5 KDP i 15 P. Ułanów Poznańskich stoczyła zaciętą walkę o kluczową pozycję oporu na Monte Rosario. Następnego dnia nasze czołgi kontynuowały manewr okrążania stanowisk niemieckich dywizji, które równocześnie były atakowane od strony rz. Cesano przez bataliony 5 Wileńskiej Brygady Piechoty i pułki Zgrupowania Kawalerii. Po ciężkich walkach nasze czołgi zdobyły cały grzbiet Cerasa - S. Filippo-M. S. Giovanni - Montemaggiore, które obsadziła piechota 5 KDP Dalej na zachód do doliny rz. Metauro dotarły pułki ułańskie i Grupa Maiella, przekazując zdobyte pozycje oddziałom V Korpusu Brytyjskiego. Natomiast rejon Montemaggiore obsadziły dywizje Korpusu Kanadyjskiego. Tak zakończyła się pełnym sukcesem bitwa nad Metauro określona przez gen. Andersa jako „najcięższa jaką 2 Korpus stoczył nad Adriatykiem”. Polacy nie tylko zdobyli i przekazali aliantom dogodne pozycje wyjściowe do natarcia na linię Gotów ale zadali również nieprzyjacielowi tak ciężkie straty, że 278 DP została wycofana z frontu a siły 71 DP zostały znacznie osłabione. Nasze straty, ponieważ dotyczyły głównie pułków pancernych, były liczbowo stosunkowo niewielkie: poległo 49 a rannych zostało 198 polskich żołnierzy. Jednym z poległych był dowódca kompanii 16 batalionu 5 KDP kpt. Waldemar Ley, syn konsula niemieckiego w Poznaniu i Włoszki rodem z Udine. Nie mając ani kropli polskiej krwi zginął bohatersko za swą Ojczyznę z wyboru i został pochowany na cmentarzu w Loreto obok ks. kapelana S. Targosza. Po wojnie jego włoska matka często odwiedzała grób tego niezwykłego ale prawdziwego polskiego patrioty.
Znaczenie bitwy nad Metauro i postawę polskich towarzyszy broni tak ocenił dowódca 1 Korpusu Kanadyjskiego gen. E.L. Burns: „Jesteśmy dumni, że walczyliśmy ramię przy ramieniu z 2 Korpusem Polskim. Pościg za nieprzyjacielem do Metauro, podczas którego zniszczono dwie dywizja niemieckie, otworzył drogę do linii Gotów i dodał nowych laurów do wieńca chwały żołnierza polskiego do tych, które zdobył już pod Monte Cassino”.

Po wejściu do akcji korpusów brytyjskiego i kanadyjskiego szerokość odcinka działania naszego Korpusu zmniejszyła się do kilkunastu kilometrów. Ponieważ w akcji przełamania linii Gotów miała uczestniczyć 3 DSK, została ona zastąpiona na odcinku nadmorskim przez Zgrupowanie Kawalerii, złożone z Pułku Ułanów Karpackich, wspartego włosko-polską 111 KOM, Grupą Maiella i brytyjskiego Household Cavalry Regiment. Natomiast między tym Zgrupowaniem a 1 Korpusem Kanadyjskim działała na przedpolu linii Gotów 5 KDP, wsparta 6 Pułkiem Pancernym i 15 Pułkiem Ułanów Poznańskich. Naszym przeciwnikiem była dobrze znana z Monte Cassino 1 Dywizja Spadochronowa , która zastąpiła niezdolną do walki 278 DP. Po zdobyciu wzgórz M. Giove, M. Chino i M. Delle Forche za doliną Metauro, nasze oddziały przekroczyły 27-28 sierpnia rz. Arzilla a kawalerzyści brytyjscy zajęli nadmorskie Fano.
29 sierpnia patrole Zgrupowania Kawalerii dotarły do przedmieść położonego już na linii Gotów Pesaro. Plan działania Dowódcy naszego Korpusu przewidywał opanowanie tego miasta przez pułki kawalerii pancernej, wsparte piechurami 111 KOM i Grupy Maiella, przy równoczesnym przeprowadzeniu manewru okrążającego przez bataliony 1 Brygady SK. Ponieważ natarcie 2 batalionu SK wykazało, że przewidziany do przełamania odcinek linii Gotów jest bardzo silnie ufortyfikowany i broniony, na podstawie porozumienia dowódców sąsiednich korpusów zdecydowano, że Karpatczycy wykorzystają dokonany przez Kanadyjczyków wyłom w linii obronnej na styku osłabionej 71 DP i 1 Dywizji Spadochronowej. 1 września dwa bataliony 3 DSK, wsparte czołgami 1 P.Ułanów Krechowieckich przekroczyły rz. Foglia koło Fornace Sponza i po złamaniu silnego oporu spadochroniarzy na ufortyfikowanych wzgórzach Asprete i San Germano wdarły się wgłąb linii Gotów, docierając do la Zagagnola. 2 września wprowadzony do akcji 3 batalion SK, wsparty czołgami, rozbił kompanie spadochroniarzy na wzg. Boncio, biorąc 97 jeńców, przekroczył Via Adriatica i dotarł do morza między Castel di Mezzo i Fiorenzuola, kończąc tym samym manewr okrążający Pesaro i leżące na drugim brzegu rz. Foglia ufortyfikowane wzg. Monte di S. Bartolo. W międzyczasie w samym Pesaro przez trzy dni (29.VIII - 1.IX) trwały zacięte walki, które dowódca Pułku Ułanów Karpackich określił jako jedne z najcięższych w dziejach tej jednostki. W nocy 1 września niemieccy spadochroniarze, zagrożeni odcięciem drogi odwrotu przez bataliony karpackie, wycofali się z Pesaro. Tym drugim już - po Monte Cassino - zwycięstwem nad 1 Dywizją Spadochronową 2 Korpus Polski zakończył w 5 rocznicę napadu Niemiec hitlerowskich na nasz kraj niemal trzymiesięczną kampanię adriatycką a wszystkie jednostki udały się na odpoczynek. Został on wykorzystany na uzupełnienie stanów przede wszystkim dywizji piechoty i pułków pancernych, które poniosły największe straty.
W tym okresie wielu żołnierzy z cenzusem zostało skierowanych do Centrum Wyszkolenia Armii 2 Korpusu w Materze (Lukania) celem odbycia szkoły podchorążych. Wśród nich znalazłem się również ja. Przebywałem w tym zabytkowym mieście, zgłębiając tajniki wojskowej wiedzy, pięć miesięcy. Warto dodać, że równocześnie elewami szkoły oficerskiej artylerii byli m.in. Gustaw Herling-Grudziński i Artur Międzyrzecki, jedni z wielu utalentowanych literatów naszego Korpusu. Omówieniu całokształtu ich bogatego dorobku poświęcona jest wydana ostatnio piękna monografia Justyny Chłap-Nowakowej ”Sybir-Bliski Wschód-Monte Cassino. Środowisko poetyckie 2 Korpusu i jego twórczość”. Nic więc dziwnego, że w Materze rozwinęła się ożywiona działalność i współpraca kulturalna z miejscowym środowiskiem artystycznym. Jej przejawem było m.in. organizowanie przedstawień i koncertów zarówno przez nas jak i przez Włochów. Wpłynęło to znacząco na nawiązanie niezwykle przyjaznych stosunków z ludnością i władzami Matery , które, dzięki nawiązanej przeze mnie korespondencji i życzliwości grupy miejscowych działaczy, zorganizowały w 2005 r. obchody 60 rocznicy założenia Centrum Wyszkolenia Armii 2 Korpusu Polskiego w tym mieście. Podczas tych obchodów na gmachu, który gościł w latach 1944-46 szkoły podchorążych piechoty i artylerii odsłonięto dwujęzyczna tablicę pamiątkową.
Na początku marca 1945 r. wróciłem jako starszy strzelec podchorąży do macierzystej kompanii, mile powitany przez mego dużego brunatnego imiennika. Stacjonowała ona wtedy w Meldoli koło Forli, zaopatrując nasze pułki artyleryjskie, wspierające swym ogniem piechotę, prowadzącą działania w dolinie rzeki Senio naprzeciw umocnionych pozycji niemieckich. Nie przypuszczałem wtedy, że po 30 latach odwiedzę znowu to urocze miasteczko jako organizator wymiany harcerzy z Meldoli i Krakowa, których oprowadziłem szlakiem pól bitewnych 2 Korpusu. Wojna pozycyjna nad Senio trwała od grudnia 1944 r. do kwietnia 1945 r. czyli do rozpoczęcia ostatniej bitwy 2 Korpusu, zakończonej zdobyciem Bolonii.
Podczas moich studiów podchorążackich 2 Korpus Polski otrzymał zadanie uczestniczenia w działaniach oskrzydlających przez Apenin Emiliański jednostki niemieckie, walczące z korpusami brytyjskimi wzdłuż Via Emilia. Operacje ofensywne były bowiem niezwykle utrudnione, ponieważ ulewne jesienne opady spowodowały znaczny przybór licznych rzek i kanałów oraz przekształcenie równinnych terenów Niziny Padańskiej w bagniska. Uniemożliwiało to praktycznie użycie broni pancernej poza głównymi drogami Via Emilia (Rimini-Bologna) i Via Romea (Rimini-Ravenna) i ograniczało ruch wszelkich pojazdów, co ogromnie zwalniało postępy jednostek brytyjskich.
Podczas dwumiesięcznych walk w niemal bezdrożnym Apeninie Emiliańskim, w niesprzyjających warunkach atmosferycznych - deszczu, śniegu i błocie - oddziały polskie wykazały raz jeszcze wysokie morale i waleczność. Nasi żołnierze brnęli po kostki w błocie lub wspinali się w deszczu i chłodzie na strome, oślizgłe zbocza górskie, zaskakując przeciwnika śmiałością i energią działania. Saperzy dokonywali wręcz cudów aby umożliwić ruch oddziałów Korpusu, w tym również czołgów Pułku 4 Pancernego, po krętych, gliniastych drogach , systematycznie niszczonych i pozbawianych mostów przez ustępującego nieprzyjaciela, a piechotę trzeba było zaopatrywać, jak w masywie cassińskim, przy pomocy mułów. Zepchnięcie oddziałów niemieckich przez 5 KDP w dolinę rzeki Ronco i zdobycie wzgórz między dolinami rzek Ronco i Rabbi (gdzie leży rodzinna miejscowość Mussoliniego Predappio) umożliwiło zdobycie przez oddziały brytyjskie Forlimpopoli. Podobnie opanowanie przez 3 DSK przy wsparciu czołgów P. 4 Pancernego wzgórz w rejonie Castrocaro - Converselle było istotnym wkładem w wyzwolenie stolicy prowincji Romagna - Forli. Podczas tych ciężkich walk poległ na Monte Fortino kpt. Władysław Drelicharz - jedna z najbardziej znanych postaci 2 Korpusu. Kolejne sukcesy Karpatczyków w walkach koło Brisighella i przekroczenie rzeki Lamone przyczyniły się walnie do zajęcia m. Faenza. W tym okresie wróciła pod rozkazy dowódcy 2 Korpusu wzmocniona do siły batalionu Grupa M Maiella. Po dotarciu w połowie grudnia 1944 r. korpusów 8 Armii Brytyjskiej na szerokim froncie do rzeki Senio, jej dowództwo zdecydowało o wstrzymaniu działań na okres zimowy.
Niezwykle ciężkie warunki działań w Apeninie i nad Senio sprawiły, że nasz Korpus poniósł w tym okresie ciężkie straty, zarówno podczas walk jak i wskutek licznych wypadków samochodowych. Wynosiły one w sumie 515 zabitych (w tym 164 w wypadkach) i 2788 rannych (z tego 1420 w wypadkach).
W okresie walk pozycyjnych nad rzeką Senio zostałem znowu odkomenderowany na południe Włoch, by uzupełnić wykształcenie licealne na Kursach Maturalnych w salentyńskm miasteczku Alessano.
9 kwietnia 1945 r. rozpoczęła się ostatnia bitwa 2 Korpusu Polskiego we Włoszech w ramach ogólnej ofensywy obu armii wojsk sprzymierzonych, której celem było ostateczne pokonanie wojsk niemieckich na tym teatrze wojny. Zadaniem naszego Korpusu było zdobycie Bolonii.
Jego lewe skrzydło, działające w kierunku Bolonii wzdłuż głównej drogi Via Emilia, nazwano zgrupowaniem „Rud” od nazwiska jego dowódcy gen. K. Rudnickiego. W skład tego ugrupowania weszły m.in. nowoutworzone trzecie brygady obu dywizji piechoty, złożone głównie z Polaków, wziętych przymusowo do armii niemieckiej. Rozpoczęcie natarcia celem przełamania umocnionych niemieckich linii oporu na Senio na północ od tej drogi przypadło w udziale batalionom 3 DSK. Mimo omyłkowego zbombardowania naszych oddziałów przez część bombowców amerykańskich, biorących udział w przygotowaniu artyleryjskim i lotniczym, zadanie to zostało, po bardzo ciężkich walkach, wykonane i 13 kwietnia oddziały 3 DSK zdobyły przyczółek na rz. Santerno. Pozwoliło to na wprowadzenie na prawe skrzydło odcinka naszego Korpusu silnego zgrupowania „Rak” od nazwiska jego dowódcy gen. B. Rakowskiego. W jego skład weszły przede wszystkim bataliony 5 KDP i pułki 2 Brygady Pancernej, wzmocnione Pułkiem Ułanów Karpackich, komandosami i oddziałami brytyjskimi. Ugrupowanie to miało, po zepchnięciu nieprzyjaciela za kilka przeszkód rzecznych, przeprowadzić manewr okrążenia Bolonii od północy. Tymczasem ruszyło wzdłuż Via Emilia zgrupowanie „Rud”, zajmując Castel Bolognese a następnie Imolę.
Po przekroczeniu rz. Sillaro i stoczeniu ciężkich walk z 1 i 4 dywizjami spadochronowymi, nasze oddziały spotkały się ze zdecydowanym oporem nieprzyjaciela na linii rz. Gaiana. Po niezwykle zaciętych dwudniowych bojach z doborowym przeciwnikiem, podczas których poległ m.in. kapelan komandosów o. Gerard Waculik, ostatnia linia oporu przed stolicą Emilii-Romanii została przełamana i nasze oddziały ruszyły w kierunku Bolonii, do której jako pierwszy wkroczył 21 kwietnia 1945 r. o świcie nowoutworzony 9 batalion SK, wchodzący w skład zgrupowania „Rud”. Jako wyraz uznania nasze dowództwo nadało mu nazwę bolońskiego a wdzięczna ludność tego miasta ufundowała temu batalionowi w rocznicę wyzwolenia sztandar. Ponadto 200 żołnierzy czołowych jego kompanii otrzymało odznaki ”Ai liberatori che primi entrarono in Bologna”. Dwie godziny później wkroczyły do Bolonii z południa oddziały 5 Armii Amerykańskiej, mimo, że ich pozycje wyjściowe położone były w Apeninie dwukrotnie bliżej miasta niż jednostek naszego Korpusu. Towarzyszyły im powstałe z przekształcenia Corpo Italiano di Liberazione włoskie Grupy Bojowe „Legnano”, „Folgore” i „Friuli”, które później , podobnie jak miejscowi partyzanci, próbowały przypisać sobie pierwszeństwo w wyzwoleniu miasta, wbrew faktom i dokumentom, zachowanym na szczęście w Instytucie Sikorskiego w Londynie.
Tym pięknym sukcesem zakończył 2 Korpus Polski swój chwalebny czternastomiesięczny szlak bojowy w kampanii włoskiej 1944-45 od Sangro przez Monte Cassino, Ankonę, linię Gotów , Apenin Emiliański i Senio do Bolonii. Podczas tych działań oddało swe życie za wolność Polski i innych umęczonych narodów ponad 2600 żołnierzy 2 Korpusu a ponad 11500 odniosło rany. Polegli spoczywają na czterech cmentarzach wojennych na Monte Cassino, w Loreto, na przedmieściu Bolonii San Lazzaro di Savena i w Casamassima koło Bari, gdzie w naszym największym szpitalu leczyli rany najbardziej poszkodowani, wymagający specjalnej opieki. Chciałbym zakończyć te moje rocznicowe refleksje pięknym wierszem poety-żołnierza 2 Korpusu Janusza Wedowa „Wiosna w Apeninach”, który, moim zdaniem, bardzo wiernie oddaje nasze uczucia i przeżycia w tamtych dniach na dalekiej a przecież jakże nam bliskiej ziemi włoskiej.

Przynoszą nam tę wiosnę pijane zakręty.
Jedziemy przez tę wiosnę w zakurzonych wozach
i niesie nas w nią złoty wodospad serpentyn
a dzikie różę pachną w błękitnych wąwozach.



po nocy pełnej huku, spalonej błyskami
podchodzi do nas w ciszy pachnących poranków,
czerwienią polskich maków i bielą rumianków,
liliowe szczyty srebrząc tiulowymi mgłami.

o zmierzchu, gdy się wieczór gwiazdami uśmiecha,
gdy dzwoni deszcz słowików pod niebem z bławatów,
muśnie szczęście na krótko - i zaraz ucieka,
spłoszone krokiem wojny i werblem granatow

pod namiotem schylone szeleszczą akacje.
wieczór pachnie wspomnieniem i dziwnie jest bliski...
tylko potem na niebie pękają pociski -
jak gwiazdy... jak wojenne nowe konstelacje.

wiosno boticellego, o wiosno malarzy!
nie potrafisz nam oczu zasłonić swym niebem,
runąć w serce zachwytem i złagodzić twarzy...
serca biją dzis walką i zemstą i gniewem!

nie potrafisz nas wstrzymać w muzycznych wąwozach
zapachem róż, pejzażem balladowej nocy -
pójdziemy znowu dalej w zakurzonych wozach
po wiosnę, która czeka nas w gwiazdach północy.

i tylko tak serdecznie, tak zwykle, najprościej -
tych, którzy tu zostaną i nie pójdą z nami,
okryj jasnym swym niebem i obsyp różami -
bo byłaś dla nich wiosną idącej wolności....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lukSLOV
GRH Karpaty



Dołączył: 04 Gru 2010
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Międzyświeć

PostWysłany: Nie 23:05, 05 Gru 2010    Temat postu:

A tu kilka wiadomości o komiksie :"Jak niedzwiedz Wojtek został żołnierzem":

[link widoczny dla zalogowanych]

http://www.youtube.com/watch?v=Gud6-lIwpJw


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lukSLOV
GRH Karpaty



Dołączył: 04 Gru 2010
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Międzyświeć

PostWysłany: Nie 14:17, 17 Kwi 2011    Temat postu:

Pojawiła się kolejna książka,tym razem autorstwa Aileen Orr o losach Wojtka.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.grhkarpaty.fora.pl Strona Główna -> Historia we wspomnieniach Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin